Moje spojrzenie
Opracowania
które czytelnik otrzymuje mają na celu zapoznanie się z faktami
z którymi polski czytelnik się nie spotkał. Na swoich stronach zapewniam
czytelnika że nie jestem wrogiem, ale z korespondencji z adwentystami
zawsze widzą we mnie wroga, bo wszystko co nie zgadza się z poglądami
przyjętymi przez adwentyzm jest atakiem na kościół. Moim zadaniem jest
przedstawić argumenty za lub przeciw bez używania takich uczuć jak
nienawiść, odwet, zemsta, wszak to nie jest chrześcijańska postawa.
Spotkałem wielu takich co odeszli od kościoła i ich zadaniem jest
pokazaniem grzechów pastorów, i co siostra X powiedziała o przywódcach
kościoła. Jaką mają radość z ludzkiego upadku. Kiedy spotykam takich
ludzi to uciekam od nich, gorzki korzeń to trucizna, a plotkarstwo czyha
na twoją dusze. Moim mottem jest miłość. Jeżeli mam wątpliwości co do
ciebie to ci powiem, nie podoba mi się u ciebie to i tamto, nie dlatego
że cię nienawidzę, wielu adwentystów powie: „zwrócił uwagę na moje błędy
więc mnie nienawidzi” naprawdę? Kościołowi adwentystów zawdzięczam
wiele, wykształcenie, wiarę i przyjaźń. Bóg przysłał mnie do tego
kościoła abym został jego pastorem aby dzisiaj rozumieć ich sposób
myślenia, bym mógł wielu pomóc, moja praca duszpasterska nie skończyła
się z chwilą odejścia ze społeczności ona trwa do dzisiaj. Więc to co
czytasz, i jak czytasz zależy od twojego nastawienia, a nie od mojego
przekazu.
W życiu popełniłem wiele pomyłek, ale pewny swojej racji walczyłem o to
aby inni myśleli jak ja. Prowadziłem ludzi do kościoła a nie do Jezusa.
Ale pewnego dnia zobaczyłem anioła Bożego który zadał mi pytanie: Czy
chcesz iść drogą Boga? Tak odpowiedziałem! On spojrzał na mnie i
wiedziałem że przegląda moją przyszłość był niezadowolony z mojego
wyboru. Powiedział poprowadzę cię! W niedługim czasie po raz pierwszy
stanąłem przed kaplicą /domem modlitwy/ Kościoła Adwentystów Gdy
popatrzyłem na tablicę z nazwą kościoła, moim oczom ukazał się inny
napis że są tu ludzie którzy stosują metody (Aby przeczytać więcej
kliknij w ten napis). Chrześcijaństwo to wiara i zaufanie w Boże
prowadzenie, On prowadzi do zbawienia, a nie my sami o własnych
metodach.Kiedy przyjąłem nauki Adwentyzmu, Pewnego dnia miałem wizję i
zobaczyłem anioła. zobaczyłem anioła który reprezentował adwentyzm,
który był jego odbiciem, skierowany miał wzrok do nieba ale oblicze miał
paskudne. Zlekceważyłem to przesłanie z nieba. Spotkałem siostrę
Urszulę która wygłosiła w zborze swoją wizję. Powiedziała "Panie czy
kościół Adwentystów jest prawdziwym kościołem? Bóg jej odpowiedział,
obrazowo. Zobaczyła wąską ścieżkę która prowadziła pod krzyż, byli tam
ludzie cieszący się wolnością. Czy to są adwentyści zapytała? nie! To
gdzie są adwentyści? popatrz tam! Na innej ścieżce zobaczyła ludzi
niosących ciężary na plecach i złościli się na tych co byli pod krzyżem.
To są adwentyści powiedział Pan. Pomimo mego odejścia z kościoła nie
stałem się jego wrogiem, i chociaż moje artykuły są uderzające w nauki
ADS ale nie wypływa to z nienawiści, to lata badań, głos rozsądku. Wiele
zawdzięczam Kościołowi. Bo wiem że oni myślą jak ja w dniach kiedy
byłem pastorem. Zastanawiają się dlaczego nie ma cudów w Kościele,
dlaczego i ja i inni grzeszą? W moich artykułach znajdziesz na to
odpowiedź. Jak odbierzesz moje przesłania zależy od tego z jakim
podejdziesz nastawieniem. Błogosławię cię kimkolwiek jesteś! Dziękuję
Bogu za ciebie bo stałeś się dla mnie lekcją do lepszego poznania Boga.
Czy można być nienawróconym adwentystą?
Świadectwo Carlyle B. Haynes wygłoszone w kazaniu na Konferencji Generalnej SDA z 1926 r. Wydanej przez Faith Alone przez Norval F. Pease, Pacific Press, 1962, (s. 189–194)
Haynes opowiedział, jak po piętnastu latach bycia adwentystą pogrążył się w głębokiej duchowej ciemności - głębokiej świadomości własnego grzechu i oddzielenia od Boga oraz świadomości, że nigdy nie zrobił pierwszego prostego dziecięcego kroku dla Jezusa Chrystusa. Tak więc, po raz pierwszy w życiu, Haynes przyszedł do Jezusa jak dziecko, nie mając nic do zaoferowania oprócz swojej potrzeby i otrzymał Chrystusa i Jego miłosierdzie. Haynes opisał radosne zapewnienie życia wiecznego i przebaczenie grzechów, które nastąpiły. Nie miał już co do tego wątpliwości. Następnie powiedział…
"Odkryłem, że coś jeszcze jest konieczne. Miałem te same stare problemy; te same pasje, apetyty, pożądania, pragnienia, skłonności i usposobienia; ta sama stara wola. Uznałem za konieczne oddanie się - oddałem moje życie, moje ciało, moją wolę, wszystkie moje plany i ambicje Panu Jezusowi i przyjąłem Go całkowicie. Nie tylko jako wybaczającego moje grzechy; nie tylko po to, by otrzymać Jego przebaczenie; ale przyjąć Go, jako mego Pana, moją sprawiedliwość i moje życie.
Nauczyłem się, że życie chrześcijańskie nie jest modyfikacją starego życia; nie jest to żadna jego kwalifikacja, żaden jej rozwój, żaden postęp, żadna kultura, wyrafinowanie czy edukacja. W ogóle nie jest zbudowaniem na starym życiu. Z tego nie wyrasta. To zupełnie inne życie - zupełnie nowe życie. To prawdziwe życie samego Jezusa Chrystusa w moim ciele. I Bóg uczy mnie tej lekcji. Nie sądzę, że nauczyłem się tego zupełnie, ale na ziemi nie ma nic, czego chciałbym się nauczyć.
Wiele lat temu chodziłem po sklepach ze starymi książkami i chwytałem zakurzone stare książki historyczne jako najwyższe skarby, próbując znaleźć coś, co rzuciłoby światło na jakąś mroczną przepowiednię. Dzisiaj ... Bardziej interesuje mnie moja jedność z Jezusem Chrystusem oraz rozwój, wzrost i postęp Jego życia we mnie .... Stanie się chrześcijaninem nie jest zatem przyjęciem nauczania, ani mentalne przyzwolenie na zbiór doktryn, ani nie wierzenie w prawdę Biblii w zwykły sposób intelektualny. Nie przystępuje do kościoła i nie przyjmuje obrzędów. Wchodzi w nową osobistą relację z Chrystusem. Zatem najważniejsza centralna chwała ewangelii nie jest wielką prawdą, ani wielkim przesłaniem, ani wielkim ruchem, ale wielką Osobą. To sam Jezus Chrystus. Bez Niego nie byłoby Ewangelii. Przyszedł nie tyle po to, aby głosić przesłanie, ale raczej, aby mogło być przesłanie. On sam był i jest Przesłaniem. Nie Jego nauki, ale On sam stanowił chrześcijaństwo (s. 193–194)."